Z Ddedykacją dla siostry Joanne Cadence.
Liam
(T.I. - Twoje imię)
(Anthony - Twoje dziecko)
(Octawia - Dziecko Liama)
(Vanessa - Wasze dziecko)
(Nathalie - Była żona Liama)
Wyszedłem dzisiaj z moją córeczką Octawią do centrum handlowego.
Tak, jak to ja, obiecałem Jej lalkę.. Po prostu Ona ma na mnie takie działanie, że nie umiem odmówić.
Kocham Ją, jestem moim oczkiem w głowie.
Moja kochana córeczka.
Przeszliśmy przez pasy. Trzymałem Ją mocno bo się boję, że ją też stracę...
Dalszą drogę mówiła, że będzie szła sama, oczywiście się zgodziłem, ale asekurowałem przed każdym potknięciem czy coś, ale ma pięć lat już jest duża.
Doszliśmy do centrum handlowego. Udaliśmy się do największego sklepu z zabawkami i mała zaczęła biegać po całym sklepie w poszukiwaniu tej jedynej zabawki.
Wybrała zabawkę i ruszyliśmy do kasy.
Zaniepokoił mnie płacz dziecka. Szybko spojrzałem na Octawię, czy idzie obok mnie, ale szła.
Znalazłem wzrokiem płaczące dziecko.
Był to chłopczyk, mógł być w wieku Octawii, ładny blondynek. Chciałem mu pomóc, bo stał sam, pewnie zgubił się w tym sklepie. Złapałem moje dziecko za rękę i podszedłem do Niego.
Wyjąłem chusteczkę z kieszeni i wytarłem owemu dziecku oczy.
- Gdzie mama? - Wyjąkało dziecko.
- Zaraz mamusia się znajdzie, jak masz na imię?
- Tony..
- Tony, poczekamy chwileczkę i mama na pewno zaraz przyjdzie, okej? - Uśmiechnąłem się do Tonego.
- Dobrze.. - Odpowiedział i przetarł ręką oczy.
Po chwili chłopiec się odezwał.
- Tam jest! - Pokazał palcem na młodą i atrakcyjną kobietę, która zobaczyła swoje dziecko i podbiegła do Niego.
- Tony, kochanie! - Kucnęła przy chłopczyku i Go mocno przytuliła.
- Tatusiu, kto to jest? - Spytała mnie Octawia.
- Tonego mamusia. - Uśmiechnąłem się do małej, a mama chłopca spojrzała na mnie i po chwili wstała.
- Dziękuję bardzo panu.
- Nie ma sprawy.
- Jest, jest, zapraszam pana na kawę. No i dzieci na soczek. - W sumie dlaczego, nie? Kiwnąłem porozumiewawczo głową i ruszyliśmy do pobliskiej kawiarni.
Usiedliśmy przy wolnym stoliku i zamówiliśmy ciastka i picie.
- Jejku, zapomniałam Ci się przedstawić, T.I. jestem. - Podała mi rękę.
- Liam, spokojnie, nic się nie stało. - Uśmiechnąłem się do T.I.
- Zauważyłeś, Liam, że Tony i...
- Octawia.
- Piękne imię, kto je nadał? - Spuściłem głowę.. No tak... Moja świętej pamięci żona...
- Moja żona... Była.. Nie żyje...
- Przykro mi, Liam..
- Nic się nie stało, a coś tam mówiłaś.
- Polubili się prawda? - Spojrzeliśmy na nasze dzieci, które się bawiły samochodzikiem Tonego i lalką Octawii.
Chyba się polubili, ale ja z T.I. też.. Bardzo miła kobieta.
Do dziewczyny zadzwonił telefon. Odebrała Go i przeprowadziła bardzo krótką rozmowę typu 'przestań, teraz nie mogę!' ..
- Coś się stało? - Zapytałem.
- To mój były chłopak. Ojciec Anthonego.. Zerwałam z Nim, bo mnie zdradził i teraz chce to naprawić, nieważne.. - Milczeliśmy chwilę.. - Musimy iść teraz... Do pracy się spieszę, przepraszam. - Co ja mam teraz wymyślić?! Ja chcę się jeszcze z Nią spotkać!
- Aaa.... - Zacząłem jak jakiś debil i spojrzałem na Octawię. - Ale Oni się tak świetnie bawią, może.. Może ja Ich zabiorę do mnie i po pracy Ich odbierzesz? - Zaproponowałem jak jakiś kretyn..
- Mógłbyś?! Bo Tonego opiekunka się rozchorowała, a tak bym musiała go zabrać ze sobą.
- No właśnie.. Zapiszę Ci mój numer na wszelki wypadek i adres. - Napisałem T.I. adres i numer telefonu na karteczce, a Ona pożegnała się z Tonym, który tylko dał Jej buzi i bawił się dalej i ruszyła do samochodu i pojechała do pracy.
- Zbieramy się? - Zapytałem dzieci.
- A gdzie? - Spytał Tony.
- Do Nas do domku.
- A mama?
- Mamusia po Ciebie potem przyjedzie, bo do pracy pojechała, dobrze?
- Ehym. - Poszliśmy do domu.
***Kilka godzin później***
Usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
Poszedłem do je otworzyć. No tak T.I. przyszła po Anthonego..
Zaprosiłem Ją do środka. Zrobiłem Jej herbatę.
Dochodziła 22.
- Musimy lecieć. Tony już jest zmęczony.
- Może przenocujesz u mnie?
- Może następnym razem.. Muszę wracać do domu.
- Może jutro się spotkamy?
- Może.
- Może do jutra.
- Może okej.
- Może nie mówmy może?
- Może czemu?
- Może tak.
- No dobraa. - Ubrała chłopczyka i wyszli z mieszkania, a ja poszedłem umyć Octawię.
Położyłem ją spać i sam zrobiłem tę samą czynność.
***Kilka tygodni później***
Kto by pomyślał, że ja i T.I. będziemy razem? Hmm?
Już od początku mi się spodobała.
Nie przypuszczałem że po za Octawią będę miał jakąś rodzinę, nie sądziłem, że Bóg da mi jeszcze taki prezent jak T.I., Tony i nasze przyszłe wspólne dziecko.
A to dziewczyna - Vanessa.
Bóg istnieje.
Jakiś taki długaśny wyszedł ten imagin!
Ale weselszy od tamtego :D To chyba ważne też, prawda?
Taki specjalnie dla Joee ;D